Olejek arganowy jest ukochanym, urodowym cudeńkiem, z pewnością dla niejednej z nas :) Jeśli jednak chcemy w pełni korzystać z jego niesamowitych właściwości, musimy uważać na bezwartościowe „podróbki”, których pojawia się wokół nas coraz więcej. Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim, ze względu na wysoką cenę oryginału i olbrzymie zainteresowanie produktem. Na co więc warto zwrócić uwagę przy zakupie i czemu prawdziwy olej arganowy jest tak drogi? Zapraszam serdecznie do lektury :)
Pytanie od Czytelniczki :)
Jest to jeden z najdroższych olejów na świecie (często nawet określany mianem „płynnego złota”). Dzieje się tak, nie tylko ze względu na jego cudowne właściwości (zdrowotne i pielęgnacyjne, które potrafią zdziałać cuda na włosach czy skórze), ale też chociażby dlatego, że pozyskiwany jest z nasion owoców Arganii żelaznej, która jest drzewem endemicznym – rośnie jedynie na terenach południowego Maroka. Wiąże się z tym ograniczona dostępność produktu, przy jednoczesnym, bardzo dużym popycie. Dodatkowo, produkcja takiego oleju, do niedawna, odbywała się jedynie ręcznie (obecnie, coraz częściej, już na wpół mechanicznie), tak więc
W pełni wartościowy, oryginalny olejek arganowy, będzie kosztował około 70-100 zł za 100ml. Jeśli przy takiej ilości oleju, widzimy cenę około 20 zł, możemy być niemalże w 100% pewne, że nie jest to pełnowartościowy produkt, który wpłynie korzystnie na nasze włosy czy skórę.
Pamiętajmy też, że do celów urodowych, najlepiej sprawdzi się olejek arganowy pozyskiwany ze świeżych “orzechów” arganowych (olej spożywczy otrzymywany jest z prażonych, różni się zapachem i ma mniejszą wartość pielęgnacyjną).
Zwróćmy uwagę na jego kolor – powinien być żółtawy (jaśniejszy bądź ciemniejszy, w zależności od danej partii “orzechów”) i zdecydowanie specyficzny zapach (jeśli olejek jest bezzapachowy, oznacza to, że został poddany bardzo niekorzystnemu procesowi rafinacji). Bardzo ważne jest również to, że kupienie oleju w Maroku, absolutnie nie jest gwarancją posiadania oryginalnego produktu. Musimy być tam równie czujne (a nawet i bardziej), niż w Polsce. Oczywiście, najlepiej też, jeśli nasz olej będzie dodatkowo certyfikowany.
PS Kochanie, zobaczyłam zdjęcia :) Ja bym tych olejów nie stosowała. Informacje, które nas interesują (czy jest tłoczony na zimno i czy nie jest rafinowany), powinny być wyraźnie zaznaczone na etykiecie. Tutaj, producent się nimi nie pochwalił, co jest pierwszym niepokojącym znakiem. Dokładniej wszystko opiszę w kolejnym wpisie (klik) ;* I najserdeczniej dziękuję za tak przemiłe słowa!
Buziaki! :)))