Przed nami druga część prześwietlania podkładów. Tak więc, co my tu mamy? :)
- Makijażowe czary-mary, czyli dlaczego podkłady kryjące kryją i kiedy otrzymamy najwyższy stopnień krycia?
- Czy zawarte w podkładach substancje biologicznie czynne rzeczywiście działają na naszą skórę?
- O czym najczęściej zapominamy przy doborze podkładu?
- Dlaczego próbki podkładów są kluczem do pełni sukcesu?
Serdecznie zapraszam do lektury! :)
Podkład kryjący – co wpływa na siłę krycia?
Mineralne pigmenty kolorowe pełnią w przypadku podkładu niesamowicie istotną rolę. Bez nich nie miałby ani swoich zdolności kryjących, ani cielistego, naturalnego zabarwienia.
Ich działanie zależy przede wszystkim od zastosowanego w kosmetyku stężenia oraz odpowiednich proporcji pomiędzy nimi. Znajdziemy bowiem takie podkłady, które delikatnie wyrównają koloryt skóry (wówczas zawierają około 5-10% pigmentów), ale też i takie, w których stężenie pigmentów jest naprawdę wysokie (nawet do 25%).
Kryjące działanie naszej podkładowej emulsji zawdzięczamy pigmentom białym (zaliczanym do kolorowych), a przede wszystkim nieorganicznemu dwutlenkowi tytanu (nazwa w składzie kosmetyku: Titanium Dioxide). Jego doskonała zdolność kryjąca (najwyższa wśród białych pigmentów), powiązana jest z jednoczesnym, silnym bieleniem emulsji. Dlatego właśnie, dla nadania kosmetykowi odpowiedniego, beżowawego kolorytu, stosuje się dodatkowo niskie stężenia intensywnie barwiących tlenków żelaza – Iron Oxides (najpopularniejsze: czerń, żółcień i czerwień żelazowa), ewentualnie tlenków chromu czy błękitu ultramarynowego.
*Podkład oparty jedynie na pigmentach „barwnych” (np. tlenki żelaza) nada skórze ciemniejszy, “opalony” kolor, jednak efekt na buzi będzie transparentny. Dopiero za pomocą pigmentów białych (najbardziej wartościowy jest dwutlenek tytanu), regulowany jest ostateczny stopień krycia.
*Do białych pigmentów (prócz dwutlenku tytanu) należą również tlenek cynku, węglan magnezu i wapnia, stearynian magnezu i cynku. Ich zdolności kryjące są jednak znacznie słabsze od niepokonanego w tej kwestii dwutlenku tytanu. :)
*Im wyższe stężenia dwutlenku tytanu, tym niższa przezroczystość kosmetyku, a więc i mniejsza szansa na naturalny efekt końcowy makijażu. I choć ocena naturalności jest zależna od wielu czynników (przede wszystkim: sposób aplikacji podkładu + jego ilość), a do tego jest bardzo subiektywną kwestią, to jednak silniej kryjące podkłady zawsze będą bardziej widoczne od tych, które zawierają niskie stężenie białych pigmentów (przy założeniu, że nakładane są w tych samych ilościach).
Podkład przeciwzmarszczkowy – botoks w płynie?
Zadaniem podkładu jest:
- zapewnić natychmiastowy efekt zewnętrznego, krótkotrwałego upiększenia skóry (wyrównanie kolorytu, rozświetlenie itp.),
- jako prosta emulsja (w zależności od typu), wspomóc jej nawilżenie (dzięki warstwie okluzyjnej),
- delikatnie wygładzić (zmniejszyć szorstkość),
- co najważniejsze – nie szkodzić,
- + jego użytkowanie powinno być dla nas codzienną przyjemnością. :)
*Do podkładów dodawane są najróżniejsze substancje biologicznie czynne. Żeby nakreślić Wam Kochane, jak wygląda ich działanie w tego typu kosmetykach, posłużę się poniższym przykładem.
PRZECIWUTLENIACZE. Weźmy pod lupę najpopularniejszy antyoksydant – witaminę C (INCI: Ascorbic Acid), neutralizującą wolne rodniki (które m.in. przyspieszają proces starzenia się skóry). Jak najbardziej może ona wspomóc syntezę kolagenu w skórze właściwej, przyspieszać proces tworzenia kwasu hialuronowego – ale, ale! :) Potrzebne są jej do tego: odpowiednie stężenie (minimum 5%) i warunki – jak na przykład kwaśne pH.
I tu pojawia się pierwszy problem – im jest ono niższe (bardziej kwaśne), tym większa możliwość wywołania podrażnień, a to z pewnością nie jest pożądany efekt podczas stosowania upiększającego, przyjemnego w użytkowaniu podkładu. Ponadto witamina C nie czuje się dobrze wśród silikonów czy innych emolientów. Kwas askorbinowy jest rozpuszczalny w wodzie, dlatego im mniej substancji tłuszczowych, tym lepsze działanie. A że w środowisku wodnym staje się mocno nietrwały, stwarzanie odpowiednich warunków do skutecznego jej działania, jest po prostu dla producenta nieopłacalne.
Dlatego też, bardzo często stosuje się znacznie stabilniejsze zamienniki (pochodne witaminy C), które jednocześnie są zdecydowanie mniej skuteczne (np. Ascorbyl Palmitate), a co w połączeniu z bardzo małymi ilościami składnika, nie daje szans na efektywne działanie. Podobnie jest chociażby w przypadku witaminy A – najczęściej stosowane są jej mniej skuteczne pochodne (Retinyl Acetate, Retinyl Palmitate czy Retinyl Propionate), bardzo często w śladowych ilościach.
*Napotkać możemy też składniki błonotwórcze, które zapewniają nietrwały efekt delikatnego napięcia skóry twarzy, popularnie przedstawiany jako „efekt liftingujący”.
ROZŚWIETLANIE. Tutaj odejdziemy już od obiecywanej nam poprawy funkcjonowania skóry, przechodząc do działania czysto zewnętrznego – rozświetlania. Bo to właśnie dzięki rozświetlającym pigmentom, możemy w pewnym stopniu liczyć na optyczne zmniejszenie widoczności drobnych załamań w skórze. Nieregularna powierzchnia cząsteczek pigmentu pozwala na wzmocnienie efektu rozproszenie światła (w przypadku “zwykłych” pigmentów promienie świetlne odbijane są w jednym kierunku). Jednak w tym przypadku również bardzo istotną sprawą są stężenia tych pigmentów (dla zauważalnego efektu powinno być ich min. 3 do 10%) i podłoże podkładu (im bardziej matowe tym lepiej).
*Surowce, dzięki którym możliwe jest uzyskanie rozświetlającego skórę efektu to na przykład: sferyczny dwutlenek krzemu czy metakrylan polimetylu, pokryty warstewką dwutlenku tytanu.
Pielęgnacja jest najważniejsza
O tym bardzo istotnym punkcie, niestety bardzo wiele z nas zapomina lub też po prostu nie zdaje sobie sprawy. Bo klasyczny podkład „wchodzi na gotowe” i nie ma obowiązku ani ochoty działać nadprogramowo. :) Jak wspomniałam wcześniej, jego podstawowym zadaniem jest wyrównanie kolorytu naszej cery, w możliwie najbardziej naturalny sposób + nieszkodzenie jej. A dodatkowo, w zależności od doboru składników, będzie delikatnie matowił (krótkotrwale, zwłaszcza cerę zaniedbaną), wspomagał nawilżanie lub intensywniej krył przebarwienia.
Podkład NIE poczuwa się do obowiązku, aby:
- idealnie zakryć zaognione przebarwienia potrądzikowe (chyba że jest to podkład specjalistyczny, o bardzo wysokim stężeniu dwutlenku tytanu),
- obkurczyć gruczoły łojowe i tym samym zahamować nadprodukcję łoju (idealnie matowiąc cerę tłustą czy strefę T cery mieszanej),
- nie ukoi przesuszonej, spragnionej nawilżenia cery,
- nie pozbędzie się i nie uniewidoczni suchych skórek,
- nie zlikwiduje nawet najdrobniejszych zmarszczek,
- i co ogromnie istotne – nie wyrówna powierzchni skóry twarzy (np. blizn potrądzikowych).
Bo to wszystko nie należy do jego obowiązków! :) Może on w pewnym stopniu maskować defekty (dzięki odpowiedniej aplikacji i określonym właściwościom), ale w żaden sposób nie wpłynie na nie. Nie jest produktem pielęgnacyjnym ani leczniczym a jedynie ozdobnym, dlatego też bardzo “leniwym”. Oczywiście obecnie mamy różne, w tym także te bardziej wyspecjalizowane podkłady, które przykładowo zapewnią nam silniejsze krycie (dzięki wysokim stężeniom dwutlenku tytanu) czy chociażby mineralne podkłady w formie suchej (np. dla alergików czy osób nietolerujących silikonów), których zdolności matujące są zdecydowanie wyższe od klasycznej emulsji.
*Podkład wspomagajmy korektorem – lepiej nałożyć (punktowo) cieńszą warstwę silnie napigmentowanego korektora, niż kilka warstw słabiej kryjącego podkładu.
*Jeśli chciałybyśmy delikatnie wyrównać powierzchnię naszej skóry, sięgnijmy po silikonowe, wygładzające bazy, które mają szanse poradzić sobie z delikatnie rozszerzonymi porami lub bardzo płytkimi, drobnymi bliznami, na przykład potrądzikowymi. Jednak zdecydowanie lepiej zadziałać odpowiednią pielęgnacją (np. produktami z odpowiednio wysokim stężeniem kwasu glikolowego).
Testowanie podkładu kluczem do sukcesu
Oceniamy w ten sposób:
- konsystencję,
- to, jak łatwo nam się z nim pracuje (rozprowadzanie),
- czy nie utlenia się na naszej skórze do pomarańczowego koloru,
- czy zdolności kryjące, na przykład w przypadku silniej napigmentowanych podkładów, są dla nas wystarczające,
- widzimy, czy efekt pozostawiony na skórze nam odpowiada (bardziej pudrowy, satynowy, rozświetlony itp).
Jednak najważniejsze jest to, czy nasza skóra dobrze toleruje wszystkie składniki. Podkład i nasza cera muszą żyć ze sobą w zgodzie, bo w końcu mają ze sobą codzienny, długotrwały kontakt! :) A czy warto wnikliwie studiować składy? Otóż nie do końca, bowiem nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć reakcji naszej skóry na dany kosmetyk i ma na to wpływ ogromnie wiele czynników.
Przede wszystkim nie każde stężenie danego, potencjalnie szkodliwego składnika, może być dla nas problematyczne. Musimy wziąć też pod uwagę potencjalne alergeny (m.in. składniki kompozycji zapachowej czy środki konserwujące) i substancje, które mogą zadziałać komedogennie (zaskórnikotwórczo). Jednak to wszystko szalenie indywidualne kwestie. I tak, jak nie każdemu zaszkodzi potencjalnie, wysoko komedogenna parafina (tutaj również wszystko może zależeć od stężenia, podłoża), tak czasem i „lekkie” silikony, zalecane dla cer tłustych i trądzikowych, potrafią mocno pogorszyć stan cery już po pierwszej aplikacji produktu. Wszystko to jesteśmy w stanie sprawdzić jedynie poprzez testowanie, dlatego jest ono tak niesamowicie ważnym elementem w doborze podkładu. Bo nawet jeśli szkodził nam do tej pory konkretny składnik, warto mieć na uwadze fakt, że mogło być to zbyt wysokie jego stężenie lub po prostu złe „towarzystwo”, które w grupie zadziałało negatywnie.
*Podkład + krem na dzień. Bardzo istotna rzecz – czy podkład będzie współgrał z naszym ulubionym kremem na dzień. Nie zawsze tak jest, dlatego czasem odstawiamy idealny produkt, tylko dlatego, że nie polubił się z wcześniej nałożoną bazą. Może być też i odwrotnie. Podkład bez bazy lub kremu, nie będzie się dobrze spisywał, ale z odpowiednim towarzyszem zadziała wspaniale! :) Pamiętajmy też, żeby nasza skóra była zawsze jak najlepiej przygotowana przed nałożeniem podkładu. Jeśli będzie przesuszona, łuszcząca się lub nadmiernie przetłuszczająca – nawet najlepszy podkład nie będzie w stanie się sprawdzić.
TESTOWANIE W SKLEPIE. Kochane, zawsze odradzam z całego serca! Nawet odlewanie do słoiczków małych ilości podkładu z testera (za zgodą Pani sprzedawczyni), nie jest dobrym pomysłem i wiąże się z dużym ryzykiem. I nie chodzi tu wcale o przesadne dbanie o higienę – to są jedynie absolutne podstawy. Często nie zdajemy sobie sprawy z zagrożeń, jakie niosą ze sobą sklepowe testery. Nie wiemy, jak długo leżakują sobie otwarte (a może być to nawet rok, dwa (!)), mogła rozwinąć się w nich pleśń (a w najlepszym przypadku – mogły stracić swoje właściwości), dotykane były przez setki, a nawet tysiące osób robiących zakupy, które nie zadbały o czystość dłoni podczas ich używania.
_________
A na koniec mała zapowiedź – w kolejnej części przejdziemy do podkładów mineralnych. :))
Najsłodsze całusy! ♡