Blond Blog o farbowaniu i rozjaśnianiu włosów oraz ich pielęgnacji

Odżywki, maski i olejek: Etykiety vs Skład

Maski i odżywki - pielęgnacja włosów blond - Blog

Odżywki, maski i “olejek” – przed nami krótka analiza składów :) Czy są to tak wartościowe produkty, jak obiecuje producent? Czy okażą się przyjazne dla rozjaśnianych , podniszczonych i wysokoporowatych blond włosów? :)

Kochane, ale zanim zaczniemy :) Dostawałam od Was wiele próśb, żeby wpisy z “Waszych pytań”, również pojawiały się na stronie głównej (wśród tych podstawowych) :) Ogromnie się cieszę, że taka forma tematów Wam się spodobała!  :))) Jeszcze nie wiem, jak to do końca rozwiążę, ale raz, na jakiś czas, na pewno będę wplatać “Wasze pytania”, pomiędzy wpisy ogólne ;**

Pytanie od Czytelniczki :)

Kochanie, bardzo Ci dziękuję! ;* :))) Tylko bardzo ważne, żeby później nie rezygnować z silikonów ;* Bo choć nie odżywiają włosa, są mu (w większości przypadków) niesamowicie potrzebne – m.in. chronią go przed utratą wody (a więc wspomagają nawilżenie), “bronią” przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi i uszkodzeniami mechanicznymi (+ oczywiście, świetnie wpływają na jego wygląd zewnętrzny :)). Dlatego, najlepiej wybierać silikony przyjazne, czyli łatwo zmywalne, które nie nadbudowują się na włosie (i wówczas, nie musimy męczyć włosów szamponami z silniejszymi detergentami [typu SLS], żeby je z nich zmyć). :)

Odżywki, maski, serum w pielęgnacji blond włosów

Maski – analiza składów

Gliss Kur Ultimate Repair (Schwarzkopf), czyli, według producenta, maseczka przeciwdziałająca zniszczeniom włosów i będąca w stanie zregenerować nawet te silne uszkodzenia (powstałe zarówno na powierzchni włosa, jak i w jego wnętrzu). Producent daje nam do zrozumienia, że to wszystko jest możliwe, dzięki płynnej keratynie i sugeruje, że jest jej bardzo dużo („3x kompleks z płynną keratyną”). Tymczasem, mamy w składzie lekki, przyjazny silikon, sporo innych emolientów (+ antystatyki), które mocno wpływają na wygląd zewnętrzny włosa: wygładzają go, zmiękczają, utrzymują wilgoć, zwiększają elastyczność. I to właśnie one, w dużej mierze, zapewniają obiecany efekt „naprawienia zniszczeń”. Emolienty (w tym również silikony) są bardzo potrzebne, a nawet można powiedzieć, że niezbędne w pielęgnacji wysokoporowartych, przesuszonych, blond włosów, jednak potrzebujemy też innych składników, które chociażby je dodatkowo odżywią. Bo, co najważniejsze, w całej odbudowywującej maseczce, główny składnik, czyli keratyna hydrolizowana (wartościowe, małocząsteczkowe proteinki, które mają szansę odbudować włos wnikając w głąb), jest w minimalnych ilościach, niemalże przy samym końcu składu, czyli nie ma właściwie żadnych szans zadziałać.
Tak więc, ogólnie, skład nie jest zły, bardzo prosty (głównie emolienty + antystatyki) i nie ma tu ciężko zmywalnych lub potencjalnie szkodliwych dla włosów substancji :) Ale, jeśli zależało nam na odbudowie zniszczeń proteinową maską – zdecydowanie nie polecam, bo producent jest wobec nas, w tym przypadku, po prostu nie fair.

Kallos Latte ma bardzo prosty skład, można powiedzieć, że nawet zbyt bardzo :) Na samym początku, mamy alkohol tłuszczowy (emolient), następnie, wygładzający, ułatwiający rozczesywanie i zapobiegający elektryzowaniu się włosów antystatyk. A już na dalszych pozycjach, po perfumach, znajdują się m.in. hydrolizowane proteiny mleka – jak na “Latte”, mogłoby być ich zdecydowanie więcej i dwa, przyjazne silikony (+ oczywiście, jak w każdym z produktów – konserwanty). Tak więc, generalnie, dobra maska bazowa, do dodawania wspomagających półproduktów lub mieszania z bardziej treściwymi maskami. :)

Kallos Argan. W tej “maseczce arganowej”, największym fenomenem jest to, że nie ma w niej ani odrobinki olejku arganowego! :) Prócz tego, skład jest prosty, ładny, mamy tu przyjazne dla wysokoporowatek emolienty, dwa, łatwo zmywalne silikony, hydrolizowane proteiny mleczne (dość mało) – do ideału wiele brakuje, ale nie ma tu dla naszych włosów nic potencjalnie szkodliwego.
Kolejna maska, w przypadku której, producent śmieje się z nas, za naszymi plecami, sugerując że mamy w łapkach maskę arganową.

Odżywki – analiza składów

Garnier Fructis Oleo Repair (odżywka wzmacniająca do włosów suchych i zniszczonych), to moja ukochana odżywka :) Dyscyplinuje, wygładza i zmiękcza rozkapryszone wysokoporowatki, jak żadna inna + ma cudowny zapach  Mamy tam sporo emolientów, ekstraktów (najwięcej z trzciny cukrowej) i olejków (najwięcej oliwy z oliwek). Mankamenty, to duża ilość substancji zapachowych (głównie z tego względu, odradzam stosowanie jej na skórę głowy – mogą podrażnić/uczulić). Ale dzięki nim, zapach odżywki jest przepiękny i na moich włosach utrzymuje się stosunkowo długo. :) A teraz, bardziej nieprzyjemny dodatek, który zaburza całą idealność odżywki – alkohol izopropylowy. Na szczęście jest on dość daleko w składzie, ale mimo wszystko, jeśli przy częstym stosowaniu, pojawi się lekkie przesuszenie/puszenie, warto ją wtedy odstawić i sprawdzić, czy to nie jej wina. Ja stosuje ją już długo i bardzo często (czasem jako odżywka na minutkę, a czasem na 15 minut, pod czepek) i nic takiego nie nastąpiło, więc jest szansa, że nie wpłynie wysuszająco na Wasze wysokoporowate włoski, ale trzeba to koniecznie mieć na uwadze ;*

Gliss Kur Oil Nutritive (Schwarzkopf) – odżywka bez spłukiwania. Moja ulubiona mgiełka wakacyjna i według mnie najlepsza z mgiełkowych Gliss Kurów :) Składa się przede wszystkim z olejków i lekkich silikonów, więc jako odżywcza mieszanka, wygładzacz, zmiękczacz, nabłyszczacz + częściowa ochrona przed słońcem i zimnym  lub mroźnym powietrzem – w sam raz :) (ale, oczywiście, też jak najdalej od skóry głowy, bo łatwo obciążyć nią kosmyki + ze względu na substancje zapachowe i barwniki, które mogą ją podrażnić/uczulić).

“Olejek”

„Olejek arganowy” z Bioelixire. W tym przypadku, producent również wprowadza nas niestety w błąd. Na stronie oficjalnej, możemy przeczytać, że to Argan Oil Serum. Ale z przodu buteleczki i opakowania, widzimy wielgaśny napis Argan Oil, który sugeruje nam, że to czysty, oryginalny olejek arganowy. Kolejna informacja wprowadzająca w błąd – nawilżające działanie olejku arganowego.  Musimy pamiętać, że nawet, jeśli mamy w pełni oryginalny olejek arganowy, to żaden olej nie nawilża skóry. Odżywia, natłuszcza i zatrzymuje wilgoć, ale nie nawilża. Przechodząc dalej do składu, mamy tu przede wszystkim silikony. Są to przyjazne, lekkie silikony, łatwo zmywalne (jeden z nich jest lotny, samoistnie odparowywujący z włosa), a Dimethiconol cechuje się wysoką odpornością temperaturową. Dalej, bardzo rzucają się w oczy liczne substancje zapachowe, które nadadzą kosmetykowi ładny i słodki zapach, a prawdziwy, nierafinowany olejek arganowy, pachnie dość nieprzyjemnie, hmm, można by nawet określić, że bardzo swojsko :P Barwników też jest sporo, a ich zadaniem jest nadanie „olejkowi” złocistego koloru, bo w końcu olejek arganowy jest złotem wśród olejków :) A nasz obiecany olejek arganowy, występuje w śladowych ilościach, po zapachu, tak samo jako ekstrakt z nasion słonecznika czy olejek (wosk) jojoba.
Jeśli więc zależy nam na pielęgnacji olejkiem arganowym  – zdecydowanie nie polecam :) Ale, jako zabezpieczające serum na zimę lub lato – jak najbardziej :) (+ w tym temacie, dokładnie, czym warto kierować się, przy zakupie oryginalnego olejku arganowego – klik).

Tak więc Kochane, widzicie, jak bardzo musimy być czujne, dobierając odpowiednie i wartościowe produkty dla naszych włosów. Składy są najważniejsze, bo etykietki, często wprowadzają nas w błąd. Z tego powodu, nieraz, mimo poświęcania naszej pielęgnacji sporych ilości czasu, nie widzimy efektów. A sam olejek arganowy, to chyba „najmodniejszy” z olejów, a co się z tym wiąże, chyba najczęściej podrabiany i sztucznie podbijający wartość produktów do pielęgnacji cery i włosów (a jak się okazuje, może nie być tam nawet arganowej odrobinki).

Najsłodsze buziaczki! ;*** :)))