Farby bez amoniaku – czy możliwe jest istnienie formuły niezawierającej całej istoty, fundamentu koloryzacji? :) Kochane, dzisiejszy wpis jest odpowiedzią na bardzo liczne w ostatnim czasie pytania, dotyczące najlepszej blond farby bez amoniaku. W każdej tego typu wiadomości, moje wspaniałe Czytelniczki wspominają, że bardzo zależy im na naturalnej, nieszkodliwej dla włosów, bezamoniakalnej, trwałej koloryzacji, ponieważ chciałyby poprawić kondycję swoich włosów po wieloletnim rozjaśnianiu lub stosowaniu tradycyjnych farb z amoniakiem. I dziś właśnie ogromnie zależy mi na tym, aby wszystko jak najdokładniej przedstawić, aby każda z nas wiedziała, czym są tego typu produkty, bowiem to właśnie ta świadomość i możliwość dokonania świadomego wyboru są w tym przypadku najważniejsze.
Farby bez amoniaku – najważniejsze informacje
Co najistotniejsze – z chemicznego punktu widzenia nie ma możliwości, aby koloryzacja odbyła się bez udziału amoniaku – zapewnia on zasadowe środowisko, niezbędne do prawidłowego przebiegu całego procesu, bez jego udziału nie jest możliwe wprowadzenie pigmentu do warstwy korowej włosa. I choć można starać się obniżyć zawartość amoniaku do minimum (i najlepsi to potrafią :)), to nie da się wyeliminować go całkowicie – albo On, albo odpowiednio działający zastępca. „Ktoś” być musi. „Ktoś”, kto działa na podobnej zasadzie. „Bez” farba nie zadziała i basta! :)
Jak już dobrze wiemy, nasze ukochane blondy są bardzo, bardzo wymagające. I to zarówno jeśli chodzi o pielęgnację, jak i uzyskanie bardzo jasnych kolorów i wymarzonych odcieni (szczególnie chłodniejszych, na ciemniejszych naturalnie włosach). Przy czym każda koloryzacja rozjaśniająca, zawsze odbija się negatywnie na kondycji włosów, co jest jednoznaczne z tym, że nie może być łagodna, bezpieczna, naturalna czy pielęgnująca. Wymaga poderwania łusek (mimo zakwaszenia nie uda się już ich domknąć całkowicie) i utlenienia naszego naturalnego pigmentu, co narusza w znaczący sposób budulec włosa. I dlatego właśnie amoniak, wraz z oksydantem, są niezbędną, nieodłączną częścią każdej trwałej koloryzacji.
Amoniak – działanie na włosy
Czy amoniak jest tu czarnym charakterem? :) Jak to najczęściej bywa, ogromnie wiele zależy od stężeń. Są farby z wysokim stężeniem amoniaku, które działają agresywniej, ale i również takie, w których producenci starają się ograniczyć jego ilość do minimum (przy najlepszej skuteczności działania), dbając jednocześnie o dodatek najlepszej jakości substancji łagodzących. A w tym przypadku każde, nawet najmniejsze obniżenie stężenia bardzo wiele znaczy dla kondycji włosa. Warto pamiętać, że skala pH jest logarytmiczna i różnica nawet połowy poziomu (o,5 pH) wiąże się z bardzo, bardzo dużą zmianą zasadowości włosa. Dlatego wysokie stężenia amoniaku tak agresywnie działają na łuski. Stąd podniesionym niezwykle trudno „wrócić do siebie”, co zwiększa porowatość włosów, sprawia, że będą one bardziej szorstkie i matowe, co może wiązać się jednocześnie z szybszym wypłukiwaniem koloru.
Odbieramy amoniak jako składnik spod ciemnej gwiazdy i nic w tym dziwnego! :) Jego Wysokość Smrodliwość jest drażniący, wyjątkowo nieprzyjemny i duszący. Z naszego punktu widzenia nie da się lubić, jednak od dziesiątek, dziesiątek lat nie zastąpił go żaden inny, równie skuteczny i ceniony przez profesjonalistów składnik.
MEA (zastępca amoniaku) – działanie na włosy
„Kim jesteś, tajemniczy substytucie?” :) Najpopularniejszym zamiennikiem amoniaku jest monoetanolamina (możemy spotkać się również z AMEA (Aminomethylpropanol + Monoethanolamine) i AMP (Amino Methyl Propanol)). Jednak kto nazwałby swój produkt „farba z monoetanolaminą”? :) Pewnie, że nikt. :) Tym bardziej, że każda z nas dąży do jak najzdrowszych i najmniej chemicznych rozwiązań, a dzięki nazwie „farba bez amoniaku”, produkt jawi się nam jako naturalny i nieszkodliwy. A jeśli może jeszcze do tego pięknie pachnieć różami, nie podrażniając przy tym skóry głowy, oczu, działając delikatniej na łuski włosa niż amoniak*, to bez wątpienia można go pokochać od pierwszego wejrzenia, a dokładniej zastosowania. :)
*Jednak tutaj również niesamowicie istotne są stężenia. Bo w wysokich stężeniach jest to toksyczny i żrący składnik. Czyli im jest go więcej, tym bardziej jest szkodliwy. A jako że MEA działa delikatniej od amoniaku, jest jednocześnie mniej skuteczna. Dlatego właśnie, aby mogła mu w pewnym stopniu dorównać (w przypadku trwałej koloryzacji), stężenia muszą być odpowiednio podwyższone (przykładowo 0,7% amoniaku – czyli niewiele ponad pół procenta – w porównaniu do 10% monoetanolaminy – to ogromna różnica). I teraz pojawia się pytanie, co lepsze dla kondycji włosa – możliwie najniższe stężenia amoniaku w najlepszych farbach profesjonalnych (przy najwyższej skuteczności i jakości koloryzacji) czy podwyższone stężenia monoetanolaminy (gdzie skutecznością i tak nie są w stanie dorównać tradycyjnym, najlepszej jakości, blond farbom z amoniakiem)?
Bezwzględnie, zarówno w jednym, jak i drugim przypadku – im wyższe ich stężenia (+ im wyższe stężenia dodawanych utleniaczy), tym łatwiej o trwałe uszkodzenia oraz gorszą kondycję i wygląd włosa.
Z tym że specjalistyczne badania naukowe opublikowane w tym roku w Journal of the Society of Cosmetic Chemists, udowadniają, że przy maksymalnych stężeniach MEA (górnych granicach stosowanych w farbach bez amoniaku) wyrządza ona nawet do 85% więcej szkód we włosie (a przy tym jest i bardziej drażniąca) niż odpowiednio zbilansowane stężenia amoniaku. Skupiono się tutaj na obserwacji/pomiarze kwasu cysteinowego (powstałego z reakcji utleniania cystyny – głównego aminokwasu budującego włos), aby móc skonkretyzować wyniki badań, pomijając uszkodzenia powodowane przez zastosowany oksydant.
A niski poziom cystyny we włosie to kruchość, brak połysku, splątanie. Dlatego biorąc pod uwagę objawy (stan włosów), z którymi często możemy się spotkać u osób niezadowolonych z trwałej koloryzacji bezamoniakalnej + wyniki badań (przeprowadzonej spektroskopii FTIR – aby dokonać pomiaru kwasu cysteinowego – z wizualizacją utraty białka i uszkodzeń osłonki włosa – pod elektronowym mikroskopem skaningowym) wszystko nawzajem się potwierdza.
Co warto wziąć również pod uwagę – im wyższe stężenia MEA, tym więcej potrzeba staranności, aby wypłukać ją z włosów. Monoetanolamina ma postać płynną i w przeciwieństwie do amoniaku (gaz) nie ulotni się z włosa samoistnie po koloryzacji. Dlatego po wykonanym zabiegu niezbędne jest sumienne, dwukrotne umycie włosów, dobrze pieniącym się, lecz nie oczyszczającym szamponem. A to wiąże się z tym, że:
- włosy tuż po przeprowadzonej koloryzacji rozjaśniającej są już mocno „przemęczone” i zamiast tak dokładnego mycia, oczekują od nas zakwaszenia odżywką, a potem już tylko rozpieszczania i troskliwej pielęgnacji,
- kilkukrotne mycie włosów może wiązać się z jednoczesnym, szybszym wypłukiwaniem bardzo nietrwałych, wrażliwych niebieskich barwników, które odpowiedzialne są za piękny, chłodny odcień blondu (niezbędne byłby „inteligentne szampony”, które silnie oczyszczając włos, wymywając jedynie to, co potrzeba)).
*Plusem jest to, że powinny być dodawane do tego typu farb składniki neutralizujące niewypłukane z włosa pozostałości MEA – nie mogę tego jednak w stu procentach potwierdzić.
Co innego – wszelkie farby półtrwałe (stosowane np. do odświeżania koloru włosów farbowanych), które nie potrzebują wysokiej skuteczności amoniaku, aby świetnie się sprawdzić – wystarczą tu minimalne stężenia zastępcy, którego niewielkie ilości działają delikatniej od amoniaku, a przy tym zdecydowanie łatwiej jest je wymyć.
Podsumowanie
Podsumowując, być może, za jakiś czas, odkryty zostanie godny, rewolucyjny następca amoniaku, równie skuteczny, przy czym delikatny, bezzapachowy, niepodrażniający, a wówczas na pewno Wam o tym, moje Kochane, napiszę. :) Najważniejsze jest jednak to, że na dzień dzisiejszy farby bez amoniaku nie są ani pielęgnujące, ani naturalne, ani niechemiczne i nieszkodliwe dla włosów. Bez względu na wszystko farba musi zawierać odpowiedni substytut, działający na podobnej zasadzie jak amoniak, dlatego zawsze odbije się, w mniejszym lub większym stopniu, negatywnie na kondycji włosa.
Wiemy już, że zarówno amoniak jak i MEA mają swoje za uszami i żadne z nich nie jest perfekcyjne. Jednak nieodpowiednio zastosowane, zarówno jedno, jak i drugie może być bardzo szkodliwe dla włosów czy naszego zdrowia. Wszystko zależy gdzie, w jakich stężeniach, w towarzystwie czego, jak się z nim postępowało, na jakich włosach i skórze głowy. Dla mnie wciąż niepodzielnie królują tradycyjne, wybrane farby z amoniakiem (jednak bardzo lubię wybrane farby półtrwałe niezawierające amoniaku, z bardzo niskimi stężeniami substytutu), ale ogromne znaczenie ma to, czego oczekujemy od farby – jakiego stopnia jasności, jak wysokiej trwałości, czystości odcienia, zależy jak bardzo problematyczne, ciemne są nasze włosy, czy lubimy najtrudniejsze do zatrzymania chłodne blondy czy np. najlepiej czujemy się w zdecydowanie przychylniejszych nam – złocistych.
Bardzo, bardzo ważne jest to, że jeśli włosy zaczną np. gwałtownie wypadać i nie ma to podłoża zdrowotnego bądź np. wynikającego z silnych stresów, przemęczenia, restrykcyjnej diety, przy czym/lub długości stały się matowe, suche, kruche, obojętne są im najukochańsze maski, odżywki, oleje – koniecznie zwróćmy uwagę na to, jakim produktem farbujmy swoje włosy.
Co przemawia za amoniakiem – gdyby obecnie stosowane w farbach bez amoniaku substytuty były rzeczywistym odkryciem w dziedzinie koloryzacji, tak skutecznym i jednocześnie delikatnym, wszystkie farby trwałe byłby na nich opierane, a jednak wciąż formuły bez amoniaku to jedynie pojedyncze linie produktów tego typu, w danych firmach. Dlatego jeśli tylko mamy możliwość – w przypadku trwałej koloryzacji zawsze najserdeczniej polecam tradycyjne, profesjonalne farby z amoniakiem :) (A każdy z nas podejmuje własną, świadomą decyzję, podpartą własnymi doświadczeniami, z uwzględnieniem plusów i minusów poszczególnych formuł). :)
A teraz życzę już Wam, Kochane, przemiłego wieczoru (najlepiej przy gorącym kominku :)) i przesyłam najsłodsze całusy! ♡